Miałam małe obiekcje, bo mam tłustą cerę i bałam się, że po prostu będę się świecić. Na szczęście podkład okazał się strzałem w dziesiątkę, choć nie powiem, że jest idealny. Mimo małych wad, bardzo dobrze spełnia swoje zdanie na mojej buzi.
Zacznę od początku. Od razu pokochałam buteleczkę. Wygląda prosto i schludnie. Jest szklana i poręczna. W dodatku pompka ułatwia pracę z produktem. Przynajmniej mi ułatwia, bo na pewno znajdą się i przeciwnicy takiego opakowania.
Konsystencję podkładu oceniłabym na średnią. Nie jest ani lejący, ani bardzo gęsty. Jest w sam raz i rozprowadzanie go na twarzy nie stanowi żadnego problemu. Mój odcień 010 ma różowe tony, co nie do końca pasuje do mojej skóry, ale po nałożeniu super dopasowuje się do mojej twarzy.
Jak Rimmel Match Perfection zachowuje się na twarzy? Przede wszystkim nie wchodzi w pory. Bardzo ładnie wtapia się w skórę i pozostawia naturalny efekt. Podkreśla suche skórki - niestety, ale ja mam ich na szczęście niewiele i walczę z nimi Cetaphilem. Wchodzi w zmarszczki mimiczne, więc trzeba uważać z nakładaniem go w tych okolicach. Krycie nie jest mocne. Powiedziałabym, że lekkie. Dobrze wyrównuje kolor skóry, ale nie zakryje większych problemów. Efekt, jaki pozostawia, nie jest ani matowy, ani rozświetlający. Dla mnie jest idealny. Daje bardzo naturalny efekt, świeżej, zdrowej skóry. Całkiem długo utrzymuje się na twarzy i ściera się równomiernie. Na koniec wspomnę o jego zapachu. Jest cudowny. Świeży, trochę kwiatowy. Nakładanie go to dla mnie sama przyjemność.
Uważam, że jest to dobry podkład. Na mojej tłustej skórze wygląda przyzwoicie. Właścicielki suchej cery powinny go unikać, ze względu na podkreślanie skórek. Po wykończeniu, mimo wszystko, dalej będę szukać ideału.
Miałyście go? Co o nim sądzicie? Jakie podkłady polecacie do tłustej skóry? :)